Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zarządzanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zarządzanie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 stycznia 2021

"Noses in, fingers out" motto dla Rad Nadzorczych

Pan Andrzej Nartowski opublikował jakiś czas temu kolejny świetny artykuł "Okno z widokiem na spółkę". Miałem przyjemność podyskutować z Panem Andrzejem na LI. W podsumowaniu dyskusji Pan Andrzej ukuł zdanie "noses in, fingers out". Tłumacząc na polski" "wsadzać nos we wszystkie sprawy Spółki, trzymając ręce od nich z dala". Uważam, że to zdanie powinno być mottem wszystkich Rad Nadzorczych.

Każdy wie lub powinien wiedzieć, że co do zasady Rada Nadzorcza ma obowiązek nadzorować, a Zarząd zarządzać. O innych obowiązkach Rad Nadzorczych pisałem choćby w artykule Po co komu Rada Nadzorcza w Spółkach Kapitałowych?
 
Patrząc z mojej praktyki to większość Rad Nadzorczych nadzoruje spotykając się z Zarządem raz na miesiąc lub kwartał (do tego obecnie często na e-spotkaniach) i analizując dokumenty przekazane przez Zarząd.
Ja jestem nauczony sięgać do źródeł. Pojechać i obejrzeć działalność Spółki na miejscu. Sięgnąć do dokumentów źródłowych.  Poznać i porozmawiać z ludźmi, zwłaszcza z tymi kluczowymi.
Wychodzę bowiem z założenia, że jeżeli chcesz poznać jak najlepiej stan faktyczny i prawny to musisz porozmawiać, nie tylko z Zarządem (ten Ci powie to co będzie chciał) a bezpośrednio z ludźmi (główną księgową, oficerem Compliance itp. itd.) i to w cztery oczy a nie w towarzystwie Zarządu. 
Musisz przeczytać dokumenty źródłowe a nie tylko wyciąg przygotowany przez Zarząd (bo zawsze coś wytnie lub przedstawi coś tak by jemu było wygodnie). Musisz sam na własne oczy zobaczyć jak funkcjonuje Spółka. I musisz mieć szeroko otwarte oczy i nie bać się pytać o wszystko.
Musisz nauczyć się analizować dane, weryfikować je i sprawdzać.
Jeżeli nadzorujesz Spółkę to musisz o niej wiedzieć jak najwięcej. Wsadzić nos w każdy kąt i zajrzeć w każdą szafę.

Jednocześnie pamiętaj że nie wolno Ci wchodzić w buty Zarządu. Masz patrzeć Zarządowi na ręce, swoje trzymając z dala od Spółki. Inaczej wejdziesz w kompetencje Zarządu czyli przekroczysz swoje. A zdarza się, że Rady Nadzorcze mówią Zarządowi co ma robić. To nie powinno mieć miejsca. Oczywiście czasami np. Rada Nadzorcza wydaje tzw. zgody korporacyjne ale to inna bajka. Więcej o tym innym razem.

Praca w Radzie Nadzorczej to praca na cały etat. Wymaga wiedzy i kompetencji nie mniejszej niż bycie w Zarządzie (choć innej). Czemu więc często Radzie Nadzorczej płaci się ułamek tego co Zarządowi.
Jeżeli wymaga się wiedzy i kompetencji oraz ich używania to na nie wsadzajmy do Rady Nadzorczej figurantów ani znajomych królika (bo to wtedy zbędny koszt), a ekspertów (bo to inwestycja). 
Płaćmy należycie. I wymagajmy. 
 
Jakbyś miał pytania to zapraszam do kontaktu.

niedziela, 3 stycznia 2021

Compliance w programach MBA?

Ostatnie parę lat zajmuję się zawodowo coraz częściej:
1) zarządzaniem ryzykiem,
2) Compliance,
3) etyką i wartościami w biznesie.
 
I zauważyłem trzy rzeczy:
1) system compliance, system ochrony danych osobowych, system antykorupcyjny itd. - są oparte na analizie ryzyk,
2) zarządzanie operacyjne i strategiczne w dzisiejszych czasach też muszą być oparte na zarządzaniu ryzykami,
3) wiedza i umiejętność z zakresu zarządzania ryzykami, w tym Compliance oraz zarządzanie poprzez wartości stają się jednymi z kluczowych umiejętności kadry zarządczej i Rad Nadzorczych. Co wymaga zwiększenia kompetencji ich członków lub kooptację kolejnych odpowiednich ekspertów.
 
Jednocześnie cały czas jest mi bliski świat zarządzania i nadzoru właścicielskiego. Z tego też powodu dwa lata temu skończyłem studium menedżerskie miniMBA (Po co zawodowemu prawnikowi MBA - czyli mocne i słabe strony zawodowych prawników). Jednocześnie cały czas planuję skończyć pełne studia MBA, gdy moja sytuacja zawodowa i osobista na to pozwoli. 
Co ciekawe takie przedmioty jak zarządzanie ryzykami, Compliance, Etyka i wartości w biznesie, choć zaczęły się pojawiać w programach MBA to nadal jest to wyjątek, a nie zasada.
Co ciekawe podstawy prawa w biznesie też nie wszędzie są standardem. A pewne podstawy znajomości prawa powinien mieć każdy członek wyższej kadry menedżerskiej czy Rady Nadzorczej.

Zakres kompetencji i wiedzy wymaganej od członków kadry menedżerskiej czy członków Rad Nadzorczych jest coraz większy. A programy MBA nie są z gumy. Na to wszystko nakłada się pewny konserwatyzm środowiska naukowego i niewielkie grono ekspertów, którzy łączą wiedzę teoretyczną z praktyczną oraz talentem do przekazywania wiedzy innym.

Gdy analizowałem niektóre programy MBA widzę pewne możliwości modyfikacji programów. Zaryzykuję i napiszę, że nigdy nie będą szykował programów MBA (chyba że los znowu zrobi mi psikusa). Natomiast myślę, że jeszcze parę razy poruszę ten temat. Może w ten sposób  pomogę zaszczepić ideę wprowadzenia następujących zmian na studiach MBA:
1) wprowadzenie podstaw prawa w biznesie (ale na Boga niech to nie będzie kodeks pracy czy  umów w kc), raczej "Jak budować dojrzałą Kulturę prawną w organizacji" i podstawy ksh i umów,
2) wprowadzenie compliance,
3) wprowadzenie  zarządzania ryzykami,
4) wprowadzenie etyki i wartości w biznesie. 

Inna sprawa w jakim celu idzie się na MBA lub miniMBA.

Według mnie w MBA chodzi o rozszerzenie horyzontów. Dowiedzenia się czego się nie wie. Zdobycie wiedzy na poziomie pozwalającym rozumieć inne działy/piony. A przede wszystkim poznaniu innych ludzi i ich punktów widzenia. Na miniMBA oprócz mnie był jeszcze jeden radca prawny. To fajnie spotkać kogoś kto myśli jak ty. Ale jakby tam byli sami prawnicy (jak na legal miniMBA) to by to było nudne. Studia miniMBA dużo by straciły ze swej wartości. Rozwijamy się gdy spotykamy ludzi innych od nas. Uczymy się wtedy nawzajem od siebie. Praca i nauka z innymi prawnikami była bezcenna na aplikacji. Na studiach MBA chciałbym uczyć się od innych (no dobra jeden radca jako prawoskrzydłowy lub godny przeciwnik by się przydał).

Na MBA nikt z nas nie zrobi ekspertów z prawa, finansów, marketingu itd. Według mnie chodzi o to byśmy rozumieli te i inne kwestie i umieli nimi zarządzać oraz brać pod uwagę.

Ponadto w MBA chodzi o nawiązanie relacji. Jak z kimś uczysz się, pracujesz i pokonujesz przeszkody przez 2 lata to nawiązujesz relacje. A tylko to ma tak naprawdę wartość. Dlatego studia MBA online są dla mnie bez sensu.

A ty po co byś poszedł na MBA? i z kim?



środa, 30 grudnia 2020

Ciekawostki z prawa handlowego i nie tylko - odcinek nr 31

Zastanawiałem się jak zakończyć ten rok na blogu. 

W zeszłym roku zakończyłem go postem Ciekawostki z prawa handlowego i nie tylko - odcinek nr 20, więc w tym roku zrobię tak samo. Wątpię by wszyscy czytali ciekawostki przed Sylwestrem ale po Sylwestrze i weekendzie będzie jak znalazł :-)

Zaczynamy oczywiście od  Ciekawostki z COMPLIANCE

Minister właściwy do spraw pracy ma załatwić sprawę przeprowadzenie na etapie rządowych prac legislacyjnych mających na celu implementację dyrektywy o sygnalistach. Wygląda na to, że rosną szansę na ustawę o sygnalistach. Oby minister nie zapomniał, że sygnalistami są nie tylko pracownicy. Trzymam kciuki by na RCL szybko pojawił się projekt ustawy, a Minister słuchał niezależnych ekspertów.
 
Omawiam je w serii artykułów na Inforze.
 
Co mogę dodać na zakończenie roku?
Wygląda na to, że 2021 r. będzie w końcu rokiem Compliance w Polsce. Dlaczego?
1) czeka nas wdrażanie Dyrektywy o sygnalistach,
2) jest szansa na nową ustawę o odpowiedzialności karnej podmiotów zbiorowych,
3) coraz więcej się mówi i pisze o Public Compliance,
4) mamy kolejne dyrektywy AML
5) ilość i szybkość zmian w prawie, w tym duże projekty zmian np. ksh powodują, że ryzyka prawna rosną
6) pandemia koronawirusa i wywołane nią zmiany oraz kryzys pokazują niezbędność zarządzania ryzykami, w tym ryzykami prawnymi.

Compliance powinien przede wszystkim:
1) zadbać o   realizację kocepcji tone from the top. To też test dla najwyższego kierownictwa czy traktuje Compliance serio i jako partnera, czy też compliance jest tylko pozorny,
2) zapewnić kadrze meneżerskiej stałe wsparcie w procesach decyzyjnych (o ile będzie w nie włączany, a według mnie powinien), w tym nie tylko o znaczeniu operacyjnym ale i strategicznym,
3) budować świadomość w organizacjach i zadbać o właściwą komunikację.
 
Ciekawostki z RODO

Z RODO w grudniu też się sporo działa. Wybrałem dla Państwa dwie decyzje PUODO.
 
Według Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji WARTA S.A. naruszyło przepisy ogólnego rozporządzenia o ochronie danych, gdyż nie zgłosiło PUODO naruszenia ochrony danych osobowych. Organ nadzorczy nałożył więc na spółkę karę pieniężną w wysokości 85 588 zł. Skutek może być taki, że część doradców zacznie doradzać zgłaszanie wszystkich naruszeń do PUODO. A nie o to chodzi w RODO - LINK do decyzji.

Z decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który nałożył na Virgin Mobile Polska karę w wysokości 1,9 mln zł za brak wdrożonych odpowiednich środków technicznych i organizacyjnych zapewniających bezpieczeństwo przetwarzanych danych, wynika, że  należy przeprowadzać regularne i kompleksowe testy, pomiary i oceny skuteczności zastosowanych środków technicznych i organizacyjnych mających zapewnić bezpieczeństwo przetwarzanych danych. Inaczej podmiot naraża się na odpowiedzialność i kary.  - LINK do decyzji. Może teraz zaczną być zlecane cykliczne audyty powdrożeniowe systemów ochrony danych osobowych.

Inne Ciekawostki

Przypominam o Cyberbezpieczeństwie i zarządzaniu ryzykami wywołanymi przez pandemię i kryzys.

Jeżeli ktoś chce wysłuchać podsumowanie 2020 r. to zapraszam do obejrzenia rozmowy ze mną:
 


Od 16 lat prowadzę różne projekty prawne. W dniu 27 stycznia 2021 r. będę prelegentem na e-konferencji "Zarządzanie projektami dla prawników". Opowiem o roli komunikacji w zarządzaniu projektami. Serdecznie zapraszam.
 
A przy okazji
SZCZĘŚLIWEGO I ZDROWEGO NOWEGO ROKU
BY BYŁ MNIEJ CIEKAWY NIŻ 2020 ;-)
Niech moc Compliance i RODO będzie z wami.

czwartek, 17 grudnia 2020

Co oznacza skrót RPG? i dlaczego jest przydatne w edukacji i biznesie

Lubię grać w RPG. Ale nie wszyscy wiedzą co to jest. Po polsku to gry fabularne. Po angielsku Role Playing Game.
Pierwszy raz zagrałem na początku liceum w Kryształy Czasu. Potem był Warhammer, D&D, Gurps i wiele wiele innych systemów RPG.
Gra polega to na tym że jedna osoba jest Mistrzem Gry. To narrator i sędzia w jednym. Pozostali to gracze. Gracze wcielają się w różne postacie i mówią co robią. Rzucają kośćmi czy im się udało. A MG opowiada co się dzieje. Zwykle MG tworzy jakiś scenariusz np. uwolnić księżniczkę przez grupę bohaterów. A gracze odgrywają bohaterów. To jak wspólne pisanie książki z elementem losowym. Można grać w magicznych światach, w dalekiej przyszłości, w średniowiecznej Europie, średniowiecznej Japonii itp. itd. Właściwie jedyne ograniczenie to wyobraźnia.

Najczęściej młodzież wciela się w bohaterów (np. paladyni, dobrzy magowie itp.) i np. szlachetnie uwalnia księżniczkę z zamku pełnego pułapek lub ginie (gdy ma pecha, złośliwego MG lub jest głupia). 
Przy okazji, usłyszałem kiedyś historię, że pewnego razu grupa starszych Pań z koła różańcowego chciała sprawdzić o co chodzi w RPG i czy to nie wymysł szatana. Jeden MG się zgodził, stworzył im postaci bohaterów i poprowadził scenariusz uwolnienia księżniczki z zamku. Scenariusz miał ograny, najlepszym graczom zajmował minimum 12 godzin nim wyszli z zamku z księżniczką.
Ku zdziwieniu towarzystwa po 4 godzinach najpierw z pokoju wyszły babcie mówiąc że wnuki mogą grać w RPG, bo to miła niewinna rozrywka. Za babciami wyszedł załamany MG. Okazało się że babcie przeszły scenariusz w 4 godziny. Zwykle w czwartej godzinie, bohaterzy byli w 1/3 przebijania się przez pułapki i wrogów.
Jak to babcie zrobiły?
Po wdepnięciu w pierwszą pułapkę, cofnęły się do najbliższej wsi i wzięły w niewolę wszystkich chłopów i ich rodziny. A potem użyły jako żywe ruchome wykrywacze i rozbrajacze pułapek. Księżniczka zginęła przez pomyłkę w boju. Babcie bowiem strzelały gęsto z kusz do wszystkiego co się ruszało a potem sprawdzały czy to było wrogie.
Chłopów, którzy przeżyli, babcie zapędziły do wynoszenia Skarbu i cennych przedmiotów z zamku.
Babcie z koła różańcowego złamały schemat i okazały się na bandą sprytnych i bezwzględnych zbójcerzy, a nie drużyną paladynów. A to podobno były takie miłe starsze panie co to by muchy nie skrzywdziły w realu.

Pamiętam, że kiedyś graliśmy drużyną, która mogła wyjechać z podziemnej bazy windą o określonym udźwigu. Wyjazd był jednorazowy. Dało się zabrać półciężarówkę lub 3 motory (było nas trzech w drużynie) ale brakowało miejsca na połowę niezbędnego wyposażenia i sprzętu (MG złośliwie to wymyślił).
Jeden kolega chciał wziąć półciężarówkę i trochę więcej sprzętu. Drugi kolega chciał wziąć motory by zapewnić nam większą elastyczność i podstawowe wyposażenie.
Ja zaproponowałem, żeby wziąć jeden motor, dorobić do niego przyczepkę i zabrać całe wyposażenie oraz broń. Będziemy co prawda wolniej się poruszać ale będziemy też mieli wyposażenie na każdą ewentualność.
Zawiedziona mina MG, że z znalazłem rozwiązanie problemu bezcenne :-)
Jak się później okazało nie zabranie jakiegoś elementu wyposażenia było by śmiertelnie niebezpieczne.
No ale wymyślenie tego i wyliczenia zajęły mi parę godzin.  

Czasami słyszę tezę, że gry pokazują jacy jesteśmy. Osobiście nie zgadzam się z tą tezą. W realu jestem bardzo praworządną osobą. W RPG często natomiast gram zabójców, gwardzistów itp. W sumie niezbyt praworządne osoby. Choć grywam też herosami bez skazy.

Ale co mają RPG do biznesu i edukacji. 
Symulacja rozpraw na studiach prawniczych to RPG. Pozwala nauczyć się studentom czego mogą się spodziewać na sali rozpraw i jak się zachować.
Symulacje negocjacji to też RPG. Pozwala ćwiczyć umiejętności negocjacyjne.
Itd. itd.

Poza tym RPG rozwija wyobraźnię i kreatywność. Skłania do uczenia się nowych rzeczy lub zgłębiania tematu. A to nas rozwija. 
Nie lekceważmy RPG. To zabawa i nauka w jednym.

Ps są też gry komputerowe RPG ale to już inna bajka.
Pss polecam symulacje jako treningi umiejętności
 


czwartek, 10 grudnia 2020

Taniec towarzyski a biznes

Ponad rok temu napisałem artykuł "Taniec towarzyski - nauka życia". 

Jeżeli go czytałeś to wiesz, że trenowałem taniec towarzyski 19 lat. Jeszcze 17 lat temu mówiłem, że jestem tancerzem, graczem i prawnikiem (oprócz bycia molem książkowym) - kolejność dowolna.

Dziś jestem głową rodziny, prawnikiem i graczem (oprócz bycia molem książkowym).

Taniec towarzyski nie wątpliwie ukształtował mnie i mój sposób widzenia świata. Dziś gdy doradzam przedsiębiorcom lub toczę dyskusje jak być liderem lub jak odnieść sukces często odwołuję się do swych doświadczeń tancerza. 

Taniec to proces. Biznes to też proces. 

W tańcu musisz się nauczyć kroków, a potem choreografii. Aby startować w turnieju tańca towarzyskim musisz się nauczyć choreografii każdego tańca. Ja na szczęście mam dar szybkiej nauki choreografii. Do tego mam niezłą pamięć do nich. Ale przekraczało to zdolności większości facetów. 

W biznesie też musisz znać swoje procesy.

Ale na turnieju tańca czasami na parkiecie jest kilkanaście par (lub więcej) i trwa walka. Kluczowa jest umiejętność przewidywania i rozgrywania parkietu. Tak modyfikowania choreografii by nikt się nie skapnął i by olśnić sędziów.

W biznesie też zmieniają się warunki, konkurencja robi co może by cię pokonać. Przedsiębiorca musi umieć modyfikować na bieżąco swoje procedury tak by się nie wywrócić i odnieść sukces.

Oprócz tego, że umiałem swoje kroki, potrafiłem też zatańczyć układy partnerek. A to już jest wyższa szkoła jazdy. Ale to był jeden z elementów, który powoduje, że prowadzę lepiej w tańcu niż 99,99% facetów. Bo nie tylko wiem co chcę, mogę lub muszę zrobić ale też wiem co chcę by zrobiła moja partnerka, co może zrobić i jak mogę jej pomóc. To buduje ZAUFANIE i pomaga stworzyć nam zespół i tańczyć jakbyśmy stanowili jedną istotę. 

W biznesie też musisz być ciekawy swych partnerów i ich poznać. Musisz z nimi sprawnie współpracować. To pozwoli wam zbudować ZAUFANIE i pomoże odnieść sukces.

W tańcu jako partner musisz prowadzić swą partnerkę. Dbać o jej rozwój i jej bezpieczeństwo. Musicie współpracować. Kluczowa jest dobra KOMUNIKACJA między wami i ZAUFANIE

Jako lider też prowadzisz swoich ludzi (choć nie w tańcu). Powinieneś dbać o ich rozwój i bezpieczeństwo. Jako zespół musicie współpracować. I kluczowa jest dobra KOMUNIKACJA między wami i ZAUFANIE

W tańcu musi być czuć, że jesteś pewny siebie. Lider też musi być pewny siebie lub wyglądać na takiego. On nie ma prawa do paniki.

Aby być tancerzem towarzyskim a nie dodatkiem do spodni musisz umieć poprowadzić każdą partnerkę.

Aby być Liderem musisz umieć przewodzić każdemu.

No dobra zawsze znajdzie się oporny wyjątek od reguły.

Ale tak jak w tańcu musisz się dobrać z partnerką i zgrać by stworzyć parę taneczną, tak jako Lider musisz znaleźć odpowiednich ludzi do Zespołu i ich zgrać by stworzyć z nich Zespół. To połączenie nauki i sztuki. Wiedzy i doświadczenia. 

Nikt nie rodzi się tancerzem ani nikt nie rodzi się liderem. Tancerzem i liderem się stajesz. Oczywiście trzeba w sobie mieć to coś co cię wyróżnia. Co powoduje, że partnerki lub zespół idzie tam gdzie chcesz i robi co chcesz. Ale bycie tancerzem lub Liderem to też stała praca nad samym sobą i walka z własnymi ułomnościami.

Co jest niezbędne by odnieść sukces w tańcu towarzyskim? Po pierwsze talent. Albo go masz albo nie. Ale talentu nic nie zastąpi. Po drugie ciężka praca i jeszcze raz ciężka praca. Bywało, że trenowałem przez 2 tygodnie po 8-10 godzin codziennie jak była okazja. Potrzebna jest PASJA. Nie trenuję już kilkanaście lat ale kocham taniec i w życiu nie wyrzucę mych butów tanecznych. Potrzeba też SZCZĘŚCIA. Nie raz szczęście pomagało mi wygrać lub stawało na drodze do sukcesu. Najważniejsze jednak by zawsze zatańczyć jak najlepiej człowiek da radę. A potem z pokorą przyjąć werdykt losu. A po turnieju zasuwać dalej. 

W biznesie by odnieść sukces potrzeba szczęścia. Oprócz szczęścia potrzeba pracy, pasji i umiejętności by to szczęście wykorzystać.

Ale o szczęściu jako warunku sine quo non sukcesu pisałem w innym poście.


czwartek, 26 listopada 2020

Jaka powinna być główna rola oficera Compliance (systemu zgodności)?

Tydzień temu na Linkdin po raz pierwszy testowałem ankietę.
Były cztery możliwe odpowiedzi:
A) represyjno-nadzorcza?
B) zapobiegawczo-edukacyjna?
C) holistyczna/zależy od podmiotu
D) kto to jest oficer Compliance? (tu można by dopisać "po co mi oficer Compliance?")
Zagłosowało 112 ludzi - serdecznie dziękuję każdemu kto oddał głos. Kto nie oddał ma minusa.
 
A jak ludzie głosowali i co o tym myślę: 
A) 2% - spodziewałem się więcej głosów na tą opcję. W końcu często oficerowie Compliance pełnią funkcję represyjno - nadzorczą. Nadzorują przestrzeganie procedur i prawa, prowadzą postępowania wyjaśniające i ścigają winnych,
B) 52% - widzę, że głaskanie po główce i edukacja są w modzie. W sumie nawet to rozumiem. W końcu niektórzy naprawdę wierzą że ludzie są z natury dobrzy.
C) 38% - nie ukrywam, że to podejście jest mi najbliższe.
D)  9% - chyba osoby w moich kręgach są dobrze wyedukowane, bo mam wrażenie że w Społeczeństwie więcej niż 9% ludzi nie wie co to jest Compliance. 
 
W komentarzach  padło: "Jak być powinno?". 
Odpowiedź spartańska - zależy od podmiotu i Zarządu. Jedni chcą lub potrzebują cerbera, drudzy anioła-przewodnika a trzeci żołnierza Specnazu/GROM/Fok.
Dłuższa - według mnie oficer Compliance powinien mieć podejście holistyczne. Co do zasady powinien zapobiegać i edukować. Ale kiedy trzeba powinien nadzorować oraz nie bać się zastosować represji i sankcji. W tym zawodzie trzeba żyć według zasad i wartości. I nie bać się je egzekwować.
Jednym wystarczy wytłumaczyć, a innych trzeba zastraszyć (już widzę jakie oburzenie wybuchnie). Niestety są osoby, które przestrzegają zasad tylko gdy się boją. A do tego mało czego się boją. Trzeba im pokazać, że sankcja będzie surowa i przede wszystkim nieuchronna. NIC i NIKT ich nie uratuje jak złamią zasady. Oficer Compliance to wykryje na 100% i na 200% dopilnuje by za to zapłacili. Sorry z niektórymi nie da się inaczej. Na szczęście to procent Społeczeństwa. 

Ludzie nie muszą kochać Oficera Compliance (nie za to nam płacą), nie powinni się go bać (no dobra niektórzy powinni), ale powinni go zawsze szanować i wiedzieć, jakie są zasady i że oficer Compliance stał, stoi i będzie stał na ich straży. 
 
Przy okazji ostatnio AI mi przypomniało, że dwa lata temu robiłem miniMBA. O dziwo nic na nim nie było o zarządzaniu ryzykiem lub Compliance. 
Mam więc dwa pytania:
1) ktoś słyszał o programie MBA, na którym byłoby zarządzanie ryzykiem lub Compliance? (tworów typu miniMBA czy LegalMBA nie liczę, bo to nie są pełne studia MBA) - dajcie znać
2) ktoś z osób zarządzających studiami MBA chciałby do programu wprowadzić zarządzanie ryzykiem lub Compliance lub zastanawia się nad tym? - jeżeli tak to zapraszam do kontaktu z chęcią pomogę.

 

czwartek, 12 listopada 2020

Po co komu Rada Nadzorcza w Spółkach Kapitałowych?

Tak się dziwnie ułożyło moje życie, że gdy poszedłem na aplikację radcowską to byłem już Przewodniczącym Rady Nadzorczej i jednocześnie nadzorowałem projekt tworzenia, funkcjonowania a potem likwidacji Grupy Kapitałowej.

Powoduje to, że na działanie Rad Nadzorczych najpierw mam spojrzenie praktyczna, a potem teoretyczne.

Notabene pamiętam, jak zapytano mnie kogo dać do rady? Na co odpowiedziałem: prawnik, biegły rewident, ktoś kto zna branżę. Muszą też spełniać wymogi formalne. A na pierwszej radzie Nadzorczej kazałem Prezesowi oprowadzić siebie i wszystkich pozostałych członków rady nadzorczej po całym terenie przedsiębiorstwa i wszystkich obiektach. To plus lektura podstawowych dokumentów (a była tego spora sterta) pozwoliły nam poznać nadzorowaną spółkę.

No ale pewnie moje gawędy o przeszłości nie wszystkich interesują.

Niedawno popełniłem dwa artykuły w których pisałem o Radach Nadzorczych:
1) "Jak usprawnić pracę Rad Nadzorczych w spółkach prawa handlowego?"
2) "Ciekawostki z prawa handlowego i nie tylko - odcinek nr 26" - gdzie pisałem o czym powinny pamiętać Rady Nadzorcze w najbliższym czasie.

A przy okazji przypominam członkom Rad Nadzorczych o:
1) Compliance i sygnalistach,
2) ochronie danych osobowych,
3) kulturze organizacyjnej,
4) zarządzaniu ryzykiem,
5) sukcesji na kluczowych stanowiskach (i nie mam tu na myśli tylko Zarządu),
6) cyberbezpieczeństwie,
7) CSR.
To według mnie takie 7 głównych priorytetów Rad Nadzorczych (kolejność dowolna). Niestety to też często siedem grzechów Rad Nadzorczych.

No i zadano mi ostatnio pytania: Po co komu Rada Nadzorcza w Spółkach Kapitałowych? Na niczym się nie znają. Nic nie robią, tylko kasą biorą.

Tak w dużym skrócie i uproszczeniu.

Rada Nadzorcza sprawuje stały nadzór nad działalnością Spółki we wszystkich dziedzinach jej działalności. Opiniuje sprawozdania Zarządu itd. Często powołuje, odwołuje lub zawiesza członków Zarządu. Ponadto może mieć przyznane w statucie lub umowie Spółki inne uprawnienia i kompetencje. 

Jest takie powiedzenie. Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Zarząd  w Spółce jest zwykle drugi po Bogu. Dlatego Rada Nadzorcza patrząca Zarządowi na ręce i jakby co mogąca go odwołać dobrze wpływa na Zarząd. Praktyka pokazuje, że do nadużyć Zarządu lub  błędów popełnianych przez Zarząd dochodzi najczęściej tam gdzie zabrakło efektywnego nadzoru.

Rada Nadzorcza może inicjować, modyfikować  i nadzorować wiele procesów.

Rada Nadzorcza może doradzać. Choć tu jest spore ALE. Ale nie może wydawać Zarządowi wiążących poleceń (co do zasady).

Taką masz Radę jaką do niej wybrałeś członków. Jak wybierzesz profesjonalistów to będzie profesjonalna. Jak wybierzesz espertów i znajomych królika to faktycznie na niczym nie będzie się znać, nic nie będzie robić (no chyba że będzie zabierała czas) i tylko kasę będzie brała.

Natomiast inna sprawa, że zakres obowiązków i odpowiedzialność członków Rad Nadzorczych jest coraz większy. Uważam, więc że wynagrodzenie członków Rady powinno być porównywalne z wynagrodzeniem członków Zarządu. A często występują tu duże dysproporcje. Niektórzy najchętniej w ogóle by nie płacili Radzie Nadzorczej.

Sposób funkcjonowania Rady Nadzorczej przekłada się na Kulturę organizacyjną Spółki. 

Chcesz mieć lepszą Spółkę zainwestuj w dobrą Radę Nadzorczą. Na pewnym poziomie działalności to już może zdecydować o losie Spółki.

 

czwartek, 5 listopada 2020

Recenzja książki Katarzyny Dąbrowskiej pt. " Sukces Lidera - jak budować angażujące przywództwo część 1".

 Jakiś czas temu zostałem poproszony by przeczytać projekt poradnika dla menedżerów. Pani Katarzyna zrobiła to mimo ostrzeżeń, że będę szczery do bólu, bywam delikatny jak spadający 10 tonowy blok betonu i moja recenzja może zaboleć ego autora/autorski. I już co najmniej jedna osoba pożałowała swej prośby o recenzję. Brawo za odwagę dla Pani Katarzyny. Jako mól książkowy obydwie części poradnika przeczytałem, a potem wydałem wyrok i przesłałem szczere rady (mam nadzieję, że dobre).
 
Teraz po publikacji części pierwszej mogę opublikować recenzję. Nie wiem co prawda czy to wynik mojej opinii czy innych ale ostateczna wersja poradnika jest lepsza :-) No ale jedziemy z recenzją, według znanego i sprawdzonego szablonu.

Najpierw test śpiocha (a co to jest test śpiocha? Jak książka jest kiepsko napisana to mnie usypia. Jak jest dobrze napisana to mnie porywa do innego świata i tracę poczucie czasu. Test śpiocha nie świadczy o zawartości merytorycznej. Już jedna książka oblała test śpiocha a jest bardzo wartościowa merytorycznie - która? polecam poczytać inne recenzje). W tym teście książka dostaje zasłużone 4. 
Wstęp przydługi. Amerykańskie chwalenie się autora -  irytujące mnie nudy (jak będę chciał coś o nim wiedzieć to wejdę na Linkedln lub poszukam w wikipedii). Na szczęście potem jest treściwe mięso. Wiedza merytoryczna bez lania wody i ćwiczenia. A za opowiadania o sztormie na morzu należy się ocena celująca. Pani Katarzyno więcej tej klasy storytellingu.

O czym jest książka. To dobrze napisany skrypt dla Lidera.
Autorka łączy bardzo zgrabnie storytelling, z enumaratywnym wyliczeniem najważniejszych rzeczy i praktycznymi ćwiczeniami itp. No dobra storytellingu powinno być więcej.
Widać, że autorka ma wiedzę i chce powiedzieć jak najwięcej na 115 stronach. Przez to mam wrażenie, że książka traci ciut na płynności. Wolałbym mniej informacji ale ciut lepiej dopracowaną opowieść.
Autorka, niestety przedstawia ideę a nie rzeczywistość większości firm. Ale już dawno kupiłem tą ideę, bo uważam, że ludzie są najważniejsi. Choć różnymi ludźmi w różnych podmiotach trzeba często różnie zarządzać. A lider/manager musi mieć różne narzędzia i umieć się nimi posługiwać - więc marchewka i kij zostaje - ale mam nadzieję że nie będę musiał ich używać. 
I tu się różnię od autorki bo ona by kij wyrzuciła i stosowała tylko marchewkę. No chyba że coś źle zrozumiałem.
 
Dla kogo ta książka? Dla obecnych lub przyszłych menedżerów lub liderów.

Czas na ocenę w szkolnej skali 1-6, książkę oceniam na mocne 4. Dałbym + ale projekt drugiego tomu był lepszy niż projekt pierwszego tomu i chcę sobie zostawić większe pole manewru przed jego oceną (o ile dostanę go do recenzji). No i kolejny raz nie ma 5. No ale na 5 to musi być arcydzieło ;-) Natomiast czy kiedyś przeczytam książkę, którą ocenię na 6?


Czy czytać?
CZYTAĆ 
To kawał porządnego poradnika dla menedżerów/liderów. Zwłaszcza początkujących.

czwartek, 22 października 2020

Po co komu certyfikaty i zdjęcia z konferencji, np Compliance?

Lubię być na konferencjach (oczywiście ciekawych). 

Raz że można się zawsze czegoś ciekawego dowiedzieć lub usłyszeć celne zdanie lub ważną ideę. 

Dwa poznać kogoś nowego. 

Trzy spotkać i pogadać ze znajomymi specjalistami lub klientami lub partnerami. 

Niestety dziś pozostają tylko e-konferencje a tu punkt dwa i trzy odpada.

Kocham występować na konferencjach ale nie o tym jest ten post.

Na każdej konferencji robię zdjęcia lub ściągam je jak jest fotograf (i uda się je ściągnąć) oraz pytam o certyfikaty lub zaświadczenia (mogą być elektroniczne bo tak jest bardziej ekologicznie).

Ale po co to robię?

Po pierwsze ku pamięci. Niestety dużo muszę pamiętać i nie lubię sobie zaśmiecać głowy kiedy jaka konferencja była. Po to jest certyfikat.

Po drugie chomik ze mnie :-)

Po trzecie, bo certyfikaty obok moich artykułów, wystąpień itd. itp. budują moją markę i reputację.

Certyfikaty wrzucam tu (no dobra nie wszystkie): LINK

A to moja ostatnia zdobycz. 

 

Przypominam, że w dniu 9 listopada br. jestem prelegentem na Virtual Public Compliance Summits - Zarządzanie zgodnością w podmiotach publicznych.

To kto mnie będzie widział na monitorze? :-)

Niech Compliance będzie z wami.

Ps tyle na dziś bo za tydzień szykuję post podsumowujący pięć lat bloga, kancelarii itd. Będą liczby i konkret.





czwartek, 17 września 2020

Jak minął prawie rok z Dyrektywą o Sygnalistach?

W 2019 r. wszyscy w świecie Compliance żyli Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1937 z dnia 23 października 2019 r. w sprawie ochrony osób zgłaszających naruszenia prawa Unii.
Oczywiście najpierw kolejnymi projektami, a potem ostateczną wersją.
Jedenaście miesięcy wystąpiłem na Compliance Coaching Day.
Poniżej parę zdjęć.



Potem jeszcze było X. Polsko-Niemieckie Forum Compliance

Jak pokazuje poniższe zdjęcie to była duża i zacna impreza.I ja na niej byłem.



Potem wybuchła epidemia koronawirusa.

Nieubłaganie zbliża się dzień 17 grudnia 2021 r., ostateczna data kiedy w Polsce powinny być wprowadzone w życie przepisy ustawowe niezbędne do wykonania Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie ochrony osób zgłaszających przypadki naruszenia prawa Unii.

Przypominam, że nakłada ona w art. 8 obowiązek ustanowienia kanałów i procedury na potrzeby dokonywania zgłoszeń wewnętrznych i podejmowania działań następczych, przez podmioty prawne w sektorze publicznym, a więc i jednostek samorządu terytorialnego. Oczywiście w przypadku podmiotów prawnych w sektorze prywatnym zatrudniających od 50 do 249 pracowników, państwa członkowskie mogą wprowadzić stosowne przepisy niezbędne, do wypełnienia obowiązku ustanowienia wewnętrznych kanałów dokonywania zgłoszeń, w życie do dnia 17 grudnia 2023 r.

Tymczasem z powodu koronawirusa mam wrażenie, że wielu zapomniało, że zegar cyka. I straciliśmy te 11 miesięcy.

Miejmy nadzieję, że ustawodawca szybko uchwali niezbędne przepisy i zaczną się wdrożenia. Osobiście radzę już wdrażać i nie czekać na przepisy.

Obawiam się, że będzie gorzej niż przy wdrożeniu RODO.

czwartek, 10 września 2020

Luźne przemyślenia prawnika - część - 7 - czym się różni teoria od praktyki?

Podobno praktyka jest wtedy gdy coś działa ale nie wiadomo dlaczego.
Teoria gdy wiadomo dlaczego coś działa ale nie to działa.
A praktyka łączy się z teoria gdy nic nie działa i nie wiadomo dlaczego.
Oczywiście to żart.

Na studiach prawniczych nauczono mnie głównie teorii prawa i treści przepisów. Ale już na studiach było widać kto kocha teorię i jest w tym dobry a kto jest dobry w rozwiązywaniu kazusów. Kto lubi bezpieczną ścieżkę orzeczeń SN i autorytetów a kto nie boi się iść pod prąd, dyskutować i stawiać własnych tez.
Ja akurat w zakuwaniu na pamięć nie jestem dobry. Należę do tych prawników co to głowę mają w kodeksie a nie kodeks w głowie. Za to jestem niezły w rozwiązywaniu kazusów, dyskusji i nieszablonowym myśleniu.
Na studiach miałem szczęście chodzić na seminarium do profesora Witolda Kuleszy. To niezwykły człowiek. Mam nadzieję, że zasługuję na to by nazywać go swoim mistrzem. Mimo swej wiedzy, pozycji itd. nie bał się pytać nas studentów o zdanie w trudnych etycznie, moralnie i prawnie. W dyskusji dzielił się z nami swoim doświadczeniem i mądrością. Niezwykły człowiek, bardzo wiele się od niego nauczyłem.
Ale nie zmienia to faktu, że po studiach z teorii prawa byłem niezły z praktyki zielony.

Potem większość moich koleżanek i kolegów poszło na aplikację. I tam uczyli się praktyki prawniczej. A więc prawa nadal z punktu widzenia prawnika. Wszystko ma być legis artis - zgodne z prawem. Niestety po tym jakże słusznym podejściu następuje kropka.

Więcej o tym pisałem w artykułach:
1) "Po co zawodowemu prawnikowi MBA - czyli mocne i słabe strony zawodowych prawników"
2) "Kim są zawodowi prawnicy: adwokaci, radcy prawni, sędziowie, prokuratorzy? Jaka jest ich droga do zawodu?"

Ja po studiach trafiłem do biznesu. I od początku wymagano ode mnie by rozwiązanie oprócz bycia legis artis było praktyczne dla biznesu i opłacalne.

To spojrzenie zostało mi do dziś. Jak każdy prawnik szukam rozwiązań zgodnych z prawem. I zaraz zastanawiam się nad tym czy praktycznie jest to najlepsze rozwiązanie lub czy jest najbardziej opłacalne.
Można powiedzieć że łącze spojrzenie prawnika i spojrzenie biznesu.

No ale miało być o teorii i praktyce.
Teoria prawa to znajomość treści przepisów, stanowiska doktryny i orzecznictwa sądów. Głównie Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, Trybunału Konstytucyjnego i ETS.

Praktyka prawa to umiejętność wykładni przepisów i zastosowanie norm prawnych do stanu faktycznego. Czyli rozwiązania kazusie. To rozwiązanie problemu prawnego. I tu większość prawników się zatrzymuje. To sensu stricte pomoc prawna. Esencja i klu pracy prawników.

No tylko, że klient (przedsiębiorca, osoba fizyczna itd.) przychodzi do nas prawników po pomoc bo ma problem.
A my zgodnie z prawem świadczymy pomoc prawną i rozwiązujemy problem prawny. A to tylko część problemu klienta.
Do tego każda rozwiązanie prawne oprócz skutków biznesowych rodzi skutki prawne.
Np. przychodzi klient i mówi że chce założyć przedsiębiorstwo. No i my do wyboru samodzielne świadczenie usług na podstawie wpisu do CEIDG, parę spółek handlowych itd. A każde rozwiązanie powoduje określone skutki podatkowe, ZUS'owskie itd. A oprócz skutków prawnych są skutki organizacyjne i inne.
Często dany problem prawny można rozwiązać na kilka sposobów. I trzeba klientowi zaproponować najlepszy dla niego. Informując również o innych. Ich plusach i minusach. A wymaga zrozumienia biznesu.
Więc podejście praktyczne prawnika nie powinno ograniczać się tylko stricte do prawa.
A tego rozszerzonego podejścia praktycznego nie uczą ani na studiach ani na aplikacji.

Często słyszę od klientów lub partnerów, że takiego prawnika jak ja jeszcze nie spotkali. A to dlatego że pracowałem w biznesie i byłem przewodniczącym Rady Nadzorczej zanim zostałem radcą prawnym.
Dlatego zawsze myślę jak dane rozwiązanie wpłynie na biznes.
A że jestem nietypowy? Jestem jaki jestem
Cały czas się uczę. Z prawa do biznesu, z biznesu do prawa, z prawa do compliance. Kto wie gdzie jeszcze trafię.
 
PS A ekspert łączy teorię z praktyką i wie czego nie wie








czwartek, 3 września 2020

Recenzja książki Andrzeja Jeznacha "Sztuka życia"



W dniu 8 kwietnia 2020 r. opublikowałem "Recenzja książki Andrzeja Jeznacha "Szef który myśli, bo warto i się opłaca". Obiecałem też recenzję pozostałych książek Pana Andrzeja.
Wtedy na Linkedin, Pan Andrzej odpisał "Dziękuję za groźbę odnośnie dalszych recenzji :) Dla lepszego zrozumienia całości, proponuję zacząć od „Sztuki życia”.".
Trochę to trwało ale dziś Panie Andrzeju spełniam groźbę i piszę recenzję "Sztuki życia".

Tancerze (sam byłem jednym z nich przez kilkanaście lat - LINK) mają powiedzenie "nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy wstaniesz". Niewątpliwie Pan Andrzej upadł (powstrzymuję się od analizy dlaczego i oceny jego osoby - stwierdzam opisany przez niego fakt). I niewątpliwie Pan Andrzej się podniósł.
Jest jak weteran dzielący się z nami swoimi przemyśleniami i metodami. Dla wielu może to być bezcenne. Bo łączy doświadczenie praktyczne z teorią (swoją drogą fajny pomysł na artykuł).
Jednocześnie zrozumiałem, dlaczego uniknąłem jak na razie wypalenia zawodowego. No ale to nie o mnie dzisiaj piszę tylko o książce.

A teraz tradycyjnie najpierw test śpiocha (a co to jest test śpiocha? Jak książka jest kiepsko napisana to mnie usypia. Jak jest dobrze napisana to mnie porywa do innego świata i tracę poczucie czasu. Test śpiocha nie świadczy o zawartości merytorycznej. Już jedna książka oblała test śpiocha a jest bardzo wartościowa merytorycznie - która? Tu macie LINK). W tym teście książka dostaje 4 (poprzednia książka tj. "Szef, który myśli, bo warto i się opłaca" dostała 4+). Fragmenty o życiu autora są bardzo ciekawe, opowieści z życia też, filozofia da się przebrnąć ale są też rzeczy znane mi z poprzedniej książki. A jak czytam dwa razy to samo to trudniej mi walczyć ze snem. Stąd zabrałem plusik choć książkę czyta się dobrze.

A o czym jest książka? To połączenie biografii, opowieści drogi autora w walce z wypaleniem, skryptem z filozofii i psychologi, okraszone przemyśleniami autora.
Autor zajmuje się wypaleniem zawodowym i przedstawia swoją metodę jak uniknąć tej pułapki i jak z niej wyjść.

Pamiętacie, że w poprzedniej recenzji pisałem, że Autor jest autentyczny. Czuć, że pisze z serducha, choć czasami skacze z myśli do myśli lub się powtarza. A jednocześnie widać że głęboko przemyślał opisywane zagadnienia ale czasami ma się wrażenie chaosu, wątek tu, historia tam, ale o dziwo to wszystko składa się w spójną opowieść. Choć sama książka jest nierówna. W tej książce jest tak samo. Plusik za integralność.

I znowu uderzyło mnie pokrewieństwo
dusz i umysłów Andrzeja Jeznacha i Dariusza Użyckiego (jego książkę recenzowałem TU masz LINK). Nie wiem czy to czytacie, nie wiem czy się spotkaliście, ale jeżeli się nie spotkaliście to powinniście to zrobić i pogadać.
A ja chcę przy tym być. Albo jeszcze lepiej napiszcie razem książkę o autorefleksji i integralności etycznej. I dajcie mi egzemplarz do przeczytania i recenzji.

W tej książce też są smaczki i perełki ale tym razem o nich nie wspomnę, poszukajcie ich sami. WARTO

A dla kogo jest ta książka?
Dla ludzi zagrożonych wypaleniem zawodowym. Jak pracujesz ponad 8 godzin na dobę lub zabierasz pracę do domu to musisz ją przeczytać.
Jeżeli słyszysz w duchu "co ludzie powiedzą" to też przeczytaj.
Ale reszta też może przeczytać. Nie zaszkodzi a może zainspiruje.
Czas na ocenę w szkolnej skali 1-6, książkę oceniam na 4+.
Czy czytać?
CZYTAĆ

Ps ostatnią trzecią książkę też przeczytam i zrecenzuję :-) ale już chyba w przyszłym roku bo na Kindlu w katalogu "Do czytania teraz nauka" jest kilkadziesiąt pozycji, a odkąd jeżdżę rowerem do pracy a nie tramwajem mam mniej czasu do czytania. I jeden Jeznach na pół roku wystarczy ;-)

niedziela, 30 sierpnia 2020

Ciekawostki z prawa handlowego i nie tylko - odcinek nr 28

Dziś daniem głównym będzie krótka analiza projektowanej zmiany Kodeksu Spółek Handlowych.
Ale najpierw przystawki.

UOKiK zabrał się za uświadamianie Zarządów, że za zawieranie porozumień ograniczających konkurencję może na nich osobiście nałożyć sankcję do dwóch milionów zł. Swoją droga to ciekawy pomysł. Jakby na Członków Zarządu i Rad Nadzorczych móc nałożyć sankcje za łamanie prawa przez zarządzane przez nich podmioty to zarządzanie i nadzór pewnie by się w niektórych przypadkach poprawił. W końcu nic tak nie boli jak uderzenie po kieszeni.

W Gazecie Prawnej pojawił się artykuł, że Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawi niedługo nowy projekt nowej ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych. Podobno ustawa ma dotyczyć głównie dużych przedsiębiorstw, podobno za brak Compliance ma być 50 mln zł kary, podobno ..... itd.
Do tego pojawił się artykuł o planach wdrożenia konfiskaty prewencyjnej - kolejny "genialny" pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości.
No i internet zaroił się artykułami o pogłoskach itd. Mam taką zasadę omawiam projekty, które czytałem a nie plotki. Dlatego nie będę linkował jak inni artykułów GP ani pisał co tam podobno szykują. Poczekam na projekty, potem je przeczytam, a potem o nich napiszę.
 
Natomiast chciałbym się odnieść co do kary 50 mln zł.
Po pierwsze uważam, że kara za brak lub pozorność systemu Compliance powinna wynosić 100 mln zł lub 10% światowego przychodu podmiotu (lub grupy kapitałowej do której należy) lub 10% aktywów podmiotu (lub grupy kapitałowej do której należy).
Po drugie, nigdy surowa kara nikogo nie powstrzymała przed łamaniem prawa. To nieuchronność kary powstrzymuje przed łamaniem prawa. A jak patrzę na RODO to kary teoretycznie są surowe - plus, faktycznie wydają się rozsądne - plus, jest ich strasznie mało i chyba jeszcze nikt nie zapłacił. Choć ostatnio WSA uznał, że Prezes UODO prawidłowo nałożył karę na Burmistrza Aleksandrowa Kujawskiego. Więc z nieuchronnością jest raczej kiepsko - minus. Dlatego wiele podmiotów zaczęło lekceważyć RODO.
A wiecie jaki jest prawdziwy problem z tymi ustawami. Pierwszy to upolitycznienie Prokuratury i brak rozumienia biznesu przez Prokuratorów. Drugi to niszczenie niezależności Sądów przez Pana Z., który kontroluje Prokuraturę.

Jeżeli już jesteśmy przy RODO, to PUODO uaktywnił się bardziej i zasypuje nas aktualnościami itd. Bardzo chwalę jego działalność edukacyjną. Tylko czy mógłby niektóre wytyczne wydawać szybciej. A co ważniejsze czy mógłby je konsultować z prawnikami i biznesem. Bo niektóre są mocno kontrowersyjne, choćby to spełnianie obowiązku informacyjnego wobec członków spółek kapitałowych gdy podpisują umowę.

Poza tym przydałby się "cennik" kar i większa ilość kontroli. Myślę, że kilkaset mandatów dla dużych przedsiębiorstw i administracji (zwłaszcza rządowej i poczty - ta za przetwarzanie danych wyborców bez podstawy prawnej powinna dostać parę milionów zł kary) po kilkanaście - kilkadziesiąt tysięcy zł. nauczyłoby wszystkich szacunku do RODO.

Poza tym PUODO mogłoby powydawać dobre wzorce :-) może to by skończyło z praktyką sprzedaży dokumentacji RODO, a otworzyłoby znowu rynek wdrażania systemów ochrony danych osobowych i ich audytów.

Pozostając przy PUODO to pojawiło się nowe Sprawozdanie z działalności Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. A w nim sporo ciekawych informacji.

Na stronie RCL pojawił się Projekt ustawy o otwartych danych i ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego

Dobra czas na danie główne. Dziś będzie krótko o nowelizacji KSH. W dniu 5 sierpnia 2020 r. pojawił się na stronie RCL projekt zmiany KSH- LINK
W sumie mamy 50 propozycji zmian. Nie będę tu omawiał ich po kolei tylko podsumuję.
1. To próba wprowadzenie do Polski tzw. prawa holdingowego. Nie ukrywam, że prawo holdingowe by się przydało ale ..... Proponowane regulacje oceniam negatywnie.  PRIMO - brak odpowiedniego zabezpieczenia interesów wierzycieli spółek zależnych, a wręcz pogorszenie ich sytuacji. SECUNDO naruszenie interesów pozostałych udziałowców/akcjonariuszy. Na świecie jest trend by szerzej uwzględniać interesy wszystkich interesariuszy i uwzględniać interesy mniejszościowych wspólników/akcjonariuszy. Ten projekt nie wpisuje się w ten trend.
2. Próba wzmocnienia Rad Nadzorczych. O ile popieram ideę zmiany sposobu myślenia o radzie nadzorczej – z pojmowania jej jako organu czysto kontrolnego w kierunku organu będącego równoprawnym partnerem zarządu, mającym dostęp do informacji oraz do realnych instrumentów nadzoru, to już niestety wykonanie - tj. proponowane przepisy jakoś budzą mój niedosyt albo obawy. Na pewno przyjrzę im się bliżej. 
3. Mój opór budzi wydawanie wiążących poleceń spółkom zależnym. Burzy to obecną filozofię działania Spółek kapitałowych i ich organów.

czwartek, 13 sierpnia 2020

Co ma wspólnego: historia Polski, przepis na kreatywność i jedenaste przykazanie z Compliance?


Kolega z Linkedln zwrócił mi uwagę, że to co ostatnio publikuję na blogu, ma się nijak do Compliance. Nie wie jak się myli. Bo ja jak zwykle "piekę parę pieczeni na jednym ogniu". I lubię stosować nauki Sun Tzu. A do tego zawsze mam plan A, B, C. A na końcu jeszcze improwizuję jak trzeba.

Jednym z kluczy do sukcesu wdrożenia Compliance, w tym systemów Whistleblowing'u jest zmiana Kultury organizacji. Wymaga to znajomości Kultury danej organizacji. Wiedzy jaka jest i dlaczego.
Aby to wiedzieć musisz znać historię.
Za I Rzeczpospolitej 80% Społeczeństwa to był chłop pańszczyźniany. Traktowany gorzej jak niewolnik. To wtedy wykształcił się folwarczny typ zarządzania. Obowiązujący do dziś w sporej liczbie organizacji w Polsce. O ile nie w większości. To dziedzictwo z którym musimy się zmagać do dziś. Dla sporej części pracowników pracodawca to krwiopijca. Najlepiej to się migać od roboty i brać od niego jak najwięcej.
Z drugiej strony dla pracodawcy pracownik to oszust, leń i człowiek drugiej kategorii. Należy mu płacić jak najmniej, wymagać jak najwięcej i pilnować bo głupi.
No i oczywiście PANU wolno więcej niż pospólstwu. Zgodnie z przysłowiem "Co wolno Wojewodzie to nie topie smrodzie".
Ogólnie panuje brak zaufania i szacunku.
Strony nie traktują się równo.
Do tego Społeczeństwo zostało podzielone jak nigdy.
A bez zaufania Compliance czy System zgłaszania nieprawidłowości nie może funkcjonować.
Po I Rzeczpospolitej mieliśmy zabory. Kto współpracował z władzą ten był zdrajca i sprzedawczyk. Potem krótko II RP, II WŚ i kilkadziesiąt lat PRL. I znowu kto współpracuje z władzą ten donosiciel i kapuś. To się tak wydrukowało w kulturę, że nie potępiamy tego co łamie prawo lub szkodzi organizacji lub Społeczeństwu lecz tego co broni dobra wspólnego.
To olbrzymi problem we wdrażaniu Systemów Whistleblowing'u.
Jednocześnie PRL nauczyło nas obchodzić procedury. Kombinować. Na zasadzie jakoś to będzie. A często bez dobrych procedur lub bez ich przestrzegania jest katastrofa lub po prostu jest źle.
Tak znajomość historia pomaga poznać Kulturę i jej źródła. A ta wiedza jest niezbędna do zmiany tej Kultury.

Wiecie kim jest Sygnalista?
To ktoś kto nie jest obojętny na zło. Ktoś kto przestrzega jedenaste przykazanie.
Reaguje jak ktoś kradnie, oszukuje, truję itp. itd.
Wiecie kto się boi wezwania do przestrzegania jedenastego przykazania?
Ci co łamią zasady. Ci co mają złe intencje. To oni się boją braku obojętności.
Więc nie bądźmy obojętni na zło.
Jeżeli nasi ludzie nie będą obojętni na zło, system Compliance będzie skuteczny.

Pisałem o zaufaniu. Aby Sygnaliści składali zgłoszenia muszą nam oficerom Compliance, organizacji i top managementowi ufać.
Ufać że zareagujemy i podejmiemy odpowiednie środki następcze. Że sprawa zostanie wyjaśniona a nie zamieciona pod dywan. Że winny niezależnie kim jest, zostanie ukarany. Że ochronimy Sygnalistów przed odwetem.
Oficer Compliance musi mieć zaufanie top managementu. Top management musi mu ufać bo daje mu władzę, niezależność i zasoby.
Oficer Compliance musi ufać top managementowi, że nie dostanie po głowie za bycie dociekliwym i za swe zaangażowanie.
Choć z drugiej strony oficer Compliance to gorące krzesło i trzeba dobrze wykonywać swą pracę nawet jeśli przyjdzie za to zapłacić stołkiem. 
Na to zaufanie musimy zapracować. My oficerowie Compliance, organizacje i top managment. Dzień po dniu drobnymi konsekwentnymi działaniami. Nie zdobędziemy zaufania jakimś jednym czynem. W jeden dzień. To proces.
Ale możemy je szybko utracić przez jeden błąd.

Oficer Compliance musi mieć wiedzę. I cały czas ją powiększać. Jego ciekawość i chęć rozwiewania wątpliwości musi być olbrzymia.

Oficer Compliance, organizacja, najwyższe kierownictwo musi swe działania opierać na WARTOŚCIACH. Rzeczywistych a nie tylko deklarowanych. Bo ludzie szybko odkryją fałsz i utracicie zaufanie.
No ale jak odnieść sukces napisałem parę postów (linki do niektórych powyżej). Nie ważne czy wdrażasz RODO, Compliance, Kaizen, Lean czy ISO. Warunki są te same.

Podsumowując, aby by udanie wdrożyć system Compliance lub system zgłaszania nieprawidłowości m.in.:
1) musisz znać i zmienić Kulturę organizacji oraz mieć w tym realne wsparcie najwyższego kierownictwa,
2) ludzie w organizacji nie mogą być obojętni na zło,
3) niezbędne jest ZAUFANIE, WIEDZA i WARTOŚCI.

To niesamowite jak wiele tematów łączy się ze sobą :-)