Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gry. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 lutego 2021

Szachy vs gry strategiczne - część 2 - gra a życie

Jakiś czas temu napisałem post Szachy vs gry strategiczne - część 1 - czyli co jest niezbędne by odnieść sukces 

Dziś czas na ciąg dalszy. Według mnie jedyny warunek sine qua non sukcesu to szczęście. Niestety lub stety nigdy nie wiemy czy będziemy mieli szczęście lub nie, kiedy będziemy mieli i w czym. Do tego często szczęście/przypadek nie staje po żadnej ze stron. A wtedy wygrywa lepszy lub bardziej uparty.

Pytanie co z umiejętnościami, pracą itd.?

Trzeba być dobrym by umieć wykorzystać szczęście lub błąd przeciwnika. 

Oprócz umiejętności liczy się podejście psychiczne.

Ważne żeby się nie poddawać, myśleć i zachowywać spokój. 

Choć jak od każdej zasady i od tych są wyjątki. Czasami lepiej się poddać niż więcej przegrać, czasami lepiej posłuchać instynktu niż wiedzy i czasami warto dać dojść do głosu emocjom. 

Ale miało być o strategii.

Strategię można rozważać na dwóch osiach x-y.

Agresywna - pasywna. Jedno ekstremum to atak. Atakujemy bezwzględu na wszystko. Drugie ekstremum to jak w aikido. Przejawiamy zero agresji. Reagujemy tylko na działanie przeciwnikami. Oczywiście większość graczy jest gdzieś pomiędzy.

Ścisła - luźna. Jedno ekstremum - wszystko analizujemy planujemy do drobnych szczegółów. Ruszamy tylko wtedy gdy wszystko jest gotowe. Drugie podejście to czysty spontan i improwizacja. Ułańska fantazja i brawura.

Daje to cztery typy.

Agresywna ścisła - ta strategia jest jak młot Thora. Mało co jest ją w stanie powstrzymać. Dobrze zaplanowany i przeprowadzony atak jest bardzo skuteczny. Pozwala zachować inicjatywę, a to daje przewagę. Trzeba uważać by nie wpaść jednak w schematyzm z jednej strony, a z drugiej nie dać się ponieść chaosowi lub poczuciu triumfu.

Agresywna luźna - ona ma dwa oblicza. Jedno - najczęstsze - to atak bez przygotowania lub z chaosem na zapleczu. Przepis na porażkę. Drugi to kontrolowana agresja ze sprawną improwizacją w celu zmylenia przeciwnika i wymuszenia błędu. Wymaga mistrzostwa ale pomaga pokonać lepszych od siebie.

Pasywna ścisła - dobrze zaplanowana obrona i czekanie na błąd przeciwnika aby go wykorzystać może nie jest piękna ale diablo skuteczna. Jak w piłce nożnej gra z kontry. Gdy masz obronę nie do przejścia i potrafisz strzelać z kontry to wygrywasz wszystko. Dopóki ktoś nie będzie w stanie przebić się przez twoją obronę lub nie zbuduje skuteczniejszej obrony.

Pasywna luźna - oddawanie inicjatywy i chaos to przepis na porażkę. Nie znam przypadki żeby ktoś wygrał taką strategią. No chyba że miał farta lub przeciwnik zrobił poważny błąd.

Każdy z nas ma wrodzone skłonności do danej strategii. Czasami ulegają one zmianie w czasie. Najlepsi potrafią dobierać strategię do warunków i przeciwnika. Czy to w życiu, czy w grze strategicznej czy w szachach.

Gram np. w Full Thrusta (taki bitewniak, dowodzi się okrętami - super gra). Moja ulubiona flota to phalonii. Zwykle gram nimi w sposób zrównoważony. Trzymam dystans i rozbijam krok po kroku przeciwnika bronią dalekiego zasięgu. By potem zakończyć bitwę brutalnym atakiem na krótkim dystansie. Grałem kiedyś bitwę przeciwko Kravakom (śmiertelnie niebezpieczne na średnim i krótkim dystansie w zwarciu). Moje dwa lekkie krążowniki vs ciężki krążownik. W pierwszej turze na długim dystansie Kravaki zniszczyły mi 1 okręt. Połowę floty. Miały farta. Triumf w oczach przeciwnika i lodowaty spokój u mnie. Kravaki zdecydowały się podejść na średni dystans i dokończyć dzieła. Tyle że mój okręcik podszedł na krótki dystans. Tym razem do mnie się uśmiechnęło szczęście i wygrałem rzut na inicjatywę. I wypatroszyłem ciężki krążownik kravaków z bliska. No cóż wygrałem. Bo nie poddałem się, zachowałem spokój i wymyśliłem jedyny ruch który dawał szansę na zwycięstwo lub pewną porażkę. No i miałem mnóstwo farta. Bo jakbym przegrał ten rzut na inicjatywę (50% ryzyko) to bym przegrał. Z drugiej strony to był i tak scenariusz dający największe szanse na zwycięstwo lub chociaż drogie sprzedanie skóry.

Ostatnio grałem w szachy. Gracz z którym grałem był lepszy. Grał pasywnie - ściśle. Gdybym mu pozwolił na walkę pozycyjną przegrałbym. Szybko więc, zacząłem grać maksymalnie agresywnie. Starając się wymusić jego błąd i nie popełnić go samemu. Atakowałem na szachownicy wywierając non stop presję i budując atmosferę narastającego zagrożenia. Jednocześnie zacząłem wywierać presję psychiczną. Aż popełnił błąd i uzyskałem 3 pkt przewagę (lekkiej figury). Potem był dalszy atak i wybijanie figur i pionów. Zero finezji. Czysta agresją i matematyka. 3 pkt jak ma się prawie wszystkie figury to mała, paro procentowo przewaga. Przy pustej planszy to już nawet kilkadziesiąt procent przewagi. To już przewaga miażdżąca. Potem tylko ją wykorzystałem i zwiększyłem. Nawet mistrz świata w końcówce nie odebrał by mi zwycięstwa. Jak przeciwników kupa to i Herkules dupa.

Trzeba umieć wykorzystać szczęście lub błąd przeciwnika lub okoliczności. Można zwiększyć szansę na szczęście, skłonić przeciwnika do błędu lub wykorzystać optymalnie okoliczności. Zawsze mamy jakieś pole manewru. Choć czasami to wybór mniejszego zła lub sposobu w jakim stylu przegramy.

Szachy i gry strategiczne są po to by ćwiczyć umysł. Ale to nie życie. W grze mamy kolejne szanse. Jak przegramy to najwyżej nie wygramy. W życiu często nie dostaje się drugiej szansy, a przegrana może oznaczać utratę wszystkiego.

Pracujących są miliardy. Planujących, zdolnych ze strategią miliony. Sukces odnoszą nieliczni. Raz że trzeba mieć szczęście. Dwa że trzeba umieć je wykorzystać.

Eksperci są po to by:
1) pomóc co wykorzystać szczęście lub okoliczności,
2) minimalizować ryzyka (pech). Minimalizować bo zlikwidować się nie da.
 
Dobra strategia zwiększa twe szanse.
Zła strategia lub jej brak zmniejsza twe szanse. 
Wybór należy do ciebie.

Ps kocham gry. Jakbyś grał ze mną nie ciesz się z wygranej dopóki nie wygrasz. Bo potrafię zaskoczyć, zwłaszcza wtedy gdy już się wydaje że leżę prawie ma deskach. Wtedy ogarnia mnie zimny spokój i potrafię wymyśleć rozwiązanie. Jeżeli dopisze mi szczęście lub zrobisz błąd - to przegrasz.

W życiu mam podobnie. W sytuacji kryzysowej potrafię zachować spokój i szukam rozwiązań. I je znajduję. Nie tracę czasu na szukanie winnych, rozpacz czy gniew. Szkoda, że większość tak nie robi. Choć i mi zdarzają się sytuacje gdy muszę szczerze powiedzieć klientowi lub sobie, że nie ma szans na zwycięstwo.

Oczywiście po kryzysie wyciągam wnioski i konsekwencje. Każdy ma prawo do błędu. Ale jak ktoś ukrywa swoje błędy, powtarza je, nie proponuje rozwiązań lub zrzuca winę na innych to bywam bezlitosny.

Pss oczywiście piszę na dużym stopniu ogólności. Ale jak ktoś chce poznać to w realu to zapraszam do gry :-) np. w full thrusta. Podręczniki są za darmo. Trzeba tylko znaleźć czas  i stół.














czwartek, 17 grudnia 2020

Co oznacza skrót RPG? i dlaczego jest przydatne w edukacji i biznesie

Lubię grać w RPG. Ale nie wszyscy wiedzą co to jest. Po polsku to gry fabularne. Po angielsku Role Playing Game.
Pierwszy raz zagrałem na początku liceum w Kryształy Czasu. Potem był Warhammer, D&D, Gurps i wiele wiele innych systemów RPG.
Gra polega to na tym że jedna osoba jest Mistrzem Gry. To narrator i sędzia w jednym. Pozostali to gracze. Gracze wcielają się w różne postacie i mówią co robią. Rzucają kośćmi czy im się udało. A MG opowiada co się dzieje. Zwykle MG tworzy jakiś scenariusz np. uwolnić księżniczkę przez grupę bohaterów. A gracze odgrywają bohaterów. To jak wspólne pisanie książki z elementem losowym. Można grać w magicznych światach, w dalekiej przyszłości, w średniowiecznej Europie, średniowiecznej Japonii itp. itd. Właściwie jedyne ograniczenie to wyobraźnia.

Najczęściej młodzież wciela się w bohaterów (np. paladyni, dobrzy magowie itp.) i np. szlachetnie uwalnia księżniczkę z zamku pełnego pułapek lub ginie (gdy ma pecha, złośliwego MG lub jest głupia). 
Przy okazji, usłyszałem kiedyś historię, że pewnego razu grupa starszych Pań z koła różańcowego chciała sprawdzić o co chodzi w RPG i czy to nie wymysł szatana. Jeden MG się zgodził, stworzył im postaci bohaterów i poprowadził scenariusz uwolnienia księżniczki z zamku. Scenariusz miał ograny, najlepszym graczom zajmował minimum 12 godzin nim wyszli z zamku z księżniczką.
Ku zdziwieniu towarzystwa po 4 godzinach najpierw z pokoju wyszły babcie mówiąc że wnuki mogą grać w RPG, bo to miła niewinna rozrywka. Za babciami wyszedł załamany MG. Okazało się że babcie przeszły scenariusz w 4 godziny. Zwykle w czwartej godzinie, bohaterzy byli w 1/3 przebijania się przez pułapki i wrogów.
Jak to babcie zrobiły?
Po wdepnięciu w pierwszą pułapkę, cofnęły się do najbliższej wsi i wzięły w niewolę wszystkich chłopów i ich rodziny. A potem użyły jako żywe ruchome wykrywacze i rozbrajacze pułapek. Księżniczka zginęła przez pomyłkę w boju. Babcie bowiem strzelały gęsto z kusz do wszystkiego co się ruszało a potem sprawdzały czy to było wrogie.
Chłopów, którzy przeżyli, babcie zapędziły do wynoszenia Skarbu i cennych przedmiotów z zamku.
Babcie z koła różańcowego złamały schemat i okazały się na bandą sprytnych i bezwzględnych zbójcerzy, a nie drużyną paladynów. A to podobno były takie miłe starsze panie co to by muchy nie skrzywdziły w realu.

Pamiętam, że kiedyś graliśmy drużyną, która mogła wyjechać z podziemnej bazy windą o określonym udźwigu. Wyjazd był jednorazowy. Dało się zabrać półciężarówkę lub 3 motory (było nas trzech w drużynie) ale brakowało miejsca na połowę niezbędnego wyposażenia i sprzętu (MG złośliwie to wymyślił).
Jeden kolega chciał wziąć półciężarówkę i trochę więcej sprzętu. Drugi kolega chciał wziąć motory by zapewnić nam większą elastyczność i podstawowe wyposażenie.
Ja zaproponowałem, żeby wziąć jeden motor, dorobić do niego przyczepkę i zabrać całe wyposażenie oraz broń. Będziemy co prawda wolniej się poruszać ale będziemy też mieli wyposażenie na każdą ewentualność.
Zawiedziona mina MG, że z znalazłem rozwiązanie problemu bezcenne :-)
Jak się później okazało nie zabranie jakiegoś elementu wyposażenia było by śmiertelnie niebezpieczne.
No ale wymyślenie tego i wyliczenia zajęły mi parę godzin.  

Czasami słyszę tezę, że gry pokazują jacy jesteśmy. Osobiście nie zgadzam się z tą tezą. W realu jestem bardzo praworządną osobą. W RPG często natomiast gram zabójców, gwardzistów itp. W sumie niezbyt praworządne osoby. Choć grywam też herosami bez skazy.

Ale co mają RPG do biznesu i edukacji. 
Symulacja rozpraw na studiach prawniczych to RPG. Pozwala nauczyć się studentom czego mogą się spodziewać na sali rozpraw i jak się zachować.
Symulacje negocjacji to też RPG. Pozwala ćwiczyć umiejętności negocjacyjne.
Itd. itd.

Poza tym RPG rozwija wyobraźnię i kreatywność. Skłania do uczenia się nowych rzeczy lub zgłębiania tematu. A to nas rozwija. 
Nie lekceważmy RPG. To zabawa i nauka w jednym.

Ps są też gry komputerowe RPG ale to już inna bajka.
Pss polecam symulacje jako treningi umiejętności
 


niedziela, 29 września 2019

Szachy vs gry strategiczne - część 1 - czyli co jest niezbędne by odnieść sukces

Gry w warcaby nauczyłem się mając 4 lata. I nie licząc mojego ojca ogrywałem od tego czasu każdego w rodzinie.
Jak miałem 6 lat, na imieninach ojca, wujek nauczył mnie grać w szachy.
Mistrzem szachów nie jestem ale myślę, że kilka tysięcy partii mam zav sobą. Jak na amatora gram nienajgorzej.
Pamiętam jak w latach 80 zaczęły się pojawiać wydane na papierze gry strategiczne. Spędziłem nad nimi setki godzin mierząc się z kolegami.
Potem w liceum zacząłem grać w gry strategiczne na komputerze.
Po studiach zacząłem grać w tzw. bitewniaki. Mój ulubiony to Full Thrust. (LINK). I można powiedzieć, że jestem niezły (w Full Thrust'a niepokonany jak na razie :-)))
Nad grami strategicznymi spędziłem tysiące godzin.
Niestety dziś obowiązki rodzinne i zawodowe powodują, że mam o wiele mniej czasu na gry niż kiedyś. Właściwie to nie mam wcale.
Moje doświadczenie pozwala mi jednak porównać szachy do gier strategicznych.

Szachy to piękna gra. Ale w odróżnieniu od życia nie występuje w niej element losowy, a plansza jest mocno ograniczona i zawsze taka sama.
Powoduje to, że ilość strategii i taktyk jest ograniczona. Ale o strategii i taktyce napiszę innym razem.
Na przykład w Full Thrust'cie występuje czynnik losowy. Plansze się różnią. I siły wroga też się różnią. To wymaga dostosowania strategii i taktyki nie tylko do innych warunków, przeciwnika ale i losu.
Nie raz mi się zdarzało, że przeciwnicy i obserwatorzy byli już pewni, że Standard (Standard to ja) w końcu przegrał ale zawsze na końcu moja strategia i taktyka dawała mi na końcu zwycięstwo.
No dobra, parę razy szczęście w kluczowym momencie dawało mi zwycięstwo.

Dlaczego o tym piszę?
Życie nie przypomina szachów tylko gry strategiczne.
Raz że siły przeciwników zawsze się różnią. A w szachach zawsze masz tyle samo pionów i figur oraz są ustawione tak samo.
Dwa że szczęście ma znaczenie. A w szachach szczęście nie ma znaczenia. Jest czysta walka umysłów.
Trzy pole bitwy się zmienia. A w szachach to zawsze jest taka sama szachownica.
Dlatego gry strategiczne lepiej uczą życia i biznesu niż szachy. Bo uczą działać w różnych warunkach, z różnymi przeciwnikami i radzić sobie z nieprzewidywalnym.

Dlaczego więc szachy są bardziej cenione niż gry strategiczne?
Według ludzi:
Szachy to gra króli. Gry strategiczne to zabawa dużych chłopców.
A to czysty marketing. Po prostu szachy miały i mają lepszy marketing. Tyle.
Natomiast powoli biznes coraz bardziej docenia różne gry (nie tylko strategiczne, ale np. o grach fabularnych napiszę innym razem).
Tzw grywalizacja pomaga choćby w rekrutacji czy tworzeniu zgranych zespołów. Pomaga przećwiczyć różne scenariusze lub zwiększyć umiejętności.

Co decyduje o sukcesie w szachach? Wygrywa lepszy w danej grze. A jak gra dwóch równych graczy? Wygrywa ten co popełnił mniej błędów i lepiej wykorzysta błędy przeciwnika. Czyli był lepszy w danej partii.

A co decyduje o sukcesie w grach strategicznych i w życiu, biznesie itd.?
Inteligentnia? Mądrość? Bezwzględność? Pracowitość? Wytrwałość? Innowacyjność? Lepsza strategia? Jest tysiąc jeden odpowiedzi. Zapytajmy więc inaczej.
Co łączy wszystkich ludzi sukcesu, co łączy wszystkich zwycięzców?
Szczęście
Albo urodzili się w odpowiedniej rodzinie (według socjologów pozycję społeczną dziedziczy się co do zasady po rodzicach - najłatwiej więc zostać milionerem rodząc się w rodzinie milionerów) lub byli w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie z odpowiednimi ludźmi.
PLUS
Umieli w decydującym momencie podjąć tą odpowiednią decyzję.
Umieli wykorzystać swe szczęście.

Oczywiście szczęście to nie jedyny element. Ale bez niego moim zdaniem sukces jest niemożliwy. Szczęście jest niezbędne by odnieść sukces.
Z drugiej strony pamiętaj. Bóg pomaga temu co sam sobie pomaga. Jeżeli nie będziesz umiał wykorzystać swej szansy nigdy nie odniesiesz sukcesu. Nawet mając szczęście.

Więc co decyduje los czy my sami?
Życie to jest jak gra w karty. Bóg rozdaje karty ale to my decydujemy jak nimi zagramy.
To z jednej strony każe nam być pewnym siebie, podejmować decyzje i działać.
Z drugiej strony uczy nas pokory. Bo zwycięstwo nie zależy tylko od nas, a przegrać możemy nawet jak zagramy grę swego życia lecz los nam nie sprzyjał.
Najważniejsze nie jest zwycięstwo (choć kocham wygrywać).
Najważniejsze jak grasz.
A szczęście i pech? Kto wie co jest czym?
Ale to już inna historia.