czwartek, 22 kwietnia 2021

Czy jesteś Przywódcą?

W lato zamiast jeździć tramwajem do pracy i czytać jedną książkę tygodniowo, jeżdżę rowerem do pracy. Słucham audiobooka i myślę. Jadąc 40 minut w jedną stronę ma się trochę czasu na myślenie.

Ostatnio zastanawiałem się, jakbym dostał olbrzymią władzę to byłbym jak Imperator Palpatin czy jak jeden z rycerzy Jedi. Byłbym admirałem czy samotnym wilkiem jak Han Solo.
Czy też poszedłbym własną drogą jak zawsze.

Jak miałem parę lat chciałem być żołnierzem, po tygodniu oficerem, po kolejnym generałem a po kolejnym królem. A potem dorosłem. Dziś wiem, że bycie królem to najgorsza fucha pod słońcem. Za wszystko odpowiadasz i zawsze ktoś jest niezadowolony. Do tego zero prywatności i 1001 zasad do przestrzegania. I wszyscy na ciebie patrzą i twoich bliskich.

Więc jakby co to nie chcę olbrzymiej władzy. Choć kusi mnie czasami ta wizja jak chyba każdego.
 
Zwykle wolę analizować i doradzać. Ale w sytuacjach "ciekawych" (np. kryzysowych) często przejmuję inicjatywę i zaczynam przewodzić. A potem mam problem bo np. ludzie chcą mnie powołać do Zarządu Stowarzyszenia. Choć z drugiej strony doprowadziłem do powstania jednego z pierwszych działów Compliance w sektorze publicznym i stanąłem na jego czele, powołuję i współprowadzę różne zespoły.
 
Dlaczego radzę sobie w kryzysie stojąc na czele. Moja"arogancka pewność siebie" (tak mi wyszło w jednym teście osobowości) powoduje, że gdy podejmę decyzję to prę do przodu jak czołg (choć uważam na miny itp.). Problemy lub potknięcia nie są w stanie mnie powstrzymać bo wierzę że dam radę niezależnie od wszystkiego. Upadnę to wstanę. Nie dam rady wstać to będę się czołgać. Jednocześnie kreatywność i ciekawość (kocham wiedzieć i się uczyć, a potem przekształcać dane) powoduje że zawsze znajduję jakieś rozwiązanie, plan awaryjny itd. (są oczywiście wyjątki, gdy trzeba podjąć decyzję o wycofaniu się na wyżej upatrzone pozycje by móc walczyć i zwyciężać innego dnia). Nienawidzę przegrywać, a kocham wygrywać. Na szczęście życie nauczyło mnie też pokory. Drobny pech może załatwić największego mocarza. A ja nawet nie jestem mocarzem :-)) Mierzę więc siły na zamiary. Bo wiem, że sukces zawsze zależy na końcu od szczęścia i innych.
 
Nad tematem Przywództwa zastanawiania się od dłuższego czasu. Parę miesięcy temu napisałem post "Źródło sukcesu Lidera".
 
Sporo czyta, czasami piszę recenzję, jak np. "Recenzja książki "Ekstremalne przywództwo - elitarne taktyki NAVY SEALs w zarządzaniu" - Jocko Willink i Leif Babin" (parę innych recenzji książek o przywództwie znajdziesz na blogu).
 
I cały czas się zastanawiam: Dlaczego gdy zdecyduję się stanąć na czele ludzie za mną idą?
 
Bo idą.
Może dlatego że dotrzymuję słowa. Może dlatego, że nie daję im wyboru lub daję wybór. Może zarażam ideą. Pewnie powodów jest parę. W sumie to nie do końca sam wiem. A to niedobrze. Ale się dowiem.

Osobiście bardziej się widzę jako dowódca Łotra Jeden niż Admirała floty :-))) choć może i ja niosę buławę w plecaku. Kto wie

Na pewno wiemy tyle na ile nas sprawdzono. Możemy sobie wyobrażać różne rzeczy. Gdybać co by było gdyby było. Jedno jest tylko pewne. To co zrobiliśmy gdy trzeba było chwycić ster. I to czy ludzie poszli za nami czy nie. To nasze czyny o nas świadczą nie słowa.
 
Więc wiem o sobie jako przywódcy tyle na ile los mnie sprawdził.